Przejdź do głównej treści

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Aktualności

Nawigacja okruszkowa Nawigacja okruszkowa

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Link do LinkedIn

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Link do Facebooka

Widok zawartości stron Widok zawartości stron

Historie Absolwentów: Agata Kowalska

Historie Absolwentów: Agata Kowalska

"Już w trakcie studiów trzeba wypróbować jak najwięcej potencjalnych miejsc do pracy. Mam na myśli na przykład staż w kancelarii, praktykę w sądzie, pracę w jakimś startupie. To pozwoli nam poznać, czy dana praca nas cieszy, czy to jest miejsce, w którym chcielibyśmy być. Na pewno odradzam zamykanie się tylko na naukę: teraz muszę się uczyć przez 5 lat, muszę mieć jak najwyższe stopnie, a potem się zastanowię, co z tym zrobię. Moim zdaniem, to „potem” po studiach, to już jest trochę za późno."

Imię i nazwisko: Agata Kowalska

Miejsce zamieszkania: Kraków, Polska

Stanowisko pracy: Head of M&A/VC; Startup and Project Finance Lawyer; Capital Market Specialist

Ukończony kierunek na UJ: prawo


Czy jest takie wydarzenie z okresu Pani studiów, które wspomina Pani do dziś?

Po pierwszym roku studiów pojawiła się wątpliwość, czy prawo to na pewno dobry wybór. Wtedy zrobiłam roczny kurs przewodników po Krakowie. Wykłady z historii sztuki, fantastyczne, pełne pasji prowadził pan prof. Michał Rożek. Co paradoksalne, to właśnie Jego z tego czasu najbardziej pamiętam.

Po zakończeniu kursu zaczęłam bardzo dużo pracować z zagranicznymi grupami, musiałam to łączyć ze studiami. To był czas szukania swojej drogi. Tak naprawdę do czwartego roku nie wiedziałam, czy wybrać prawo, turystykę, a może historię sztuki? To był szalony okres, ale nauczył mnie życia.

Dopiero na czwartym roku zrobiłam sobie rachunek sumienia, przemyślałam, co chcę robić. Postanowiłam, że pójdę na praktyki do kancelarii prawa gospodarczego i zobaczę, jak prawo funkcjonuje w życiu. To była bardzo dobra decyzja. Samo studiowanie prawa jest ciekawe, ale tego, jak się je stosuje, uczymy się w codziennym życiu - pracując.

Z perspektywy czasu bardzo się cieszę, że ukończyłam prawo na UJ, bo ludzie z tego Uniwersytetu są bardzo dobrze przygotowanymi teoretykami, a praktyki nabywają właśnie na stażach i w pracy, szczególnie w wyspecjalizowanych kancelariach.

Czy ten czwarty rok i rachunek sumienia to był przełomowy moment w podjęciu decyzji co do kariery zawodowej?

Tak, zdecydowanie tak. Już wcześniej, idąc na studia, wiedziałam, że nie chcę mieć nic wspólnego z prawem karnym. Nigdy mi się nie podobało. Wiedziałam, że nie zostanę prokuratorem. Nie chciałam też zajmować się sprawami rodzinnymi, czy spadkami. Na czwartym roku była większa możliwość wybierania sobie przedmiotów i angażowałam się w te z pogranicza finansów i prawa. Był np. taki przedmiot Podstawy finansów. Wykładowczyni opowiadała nam o papierach wartościowych, instrumentach pochodnych, o giełdzie. Zabrała nas nawet na wycieczkę do Frankfurtu nad Menem, żebyśmy zobaczyli od środka giełdę czy Europejski Bank Centralny. I wtedy poczułam, że to jest to. Wiedziałam, że następnym krokiem będzie aplikacja radcowska, aczkolwiek przewodnictwa nie porzuciłam. Jako przewodnik pracowałam siedem lat. Dało mi to chociażby płynność językową. Później prowadząc różnego rodzaju negocjacje, nie miałam obaw, czy problemów, żeby dobrze się komunikować po angielsku, czy niemiecku. Poza tym było to doskonałe doświadczenie, dzięki któremu nabrałam pewności w wystąpieniach publicznych.

Jak wygląda Pani praca obecnie? Oprócz pracy zawodowej prowadzi Pani również inne, bardzo ważne inicjatywy.

Kancelarię, którą prowadzę z moim wspólnikiem, założyliśmy 10 lat temu. Poznaliśmy się w kancelarii „Oleś & Rodzynkiewicz”. W tamtym czasie to była jedyna kancelaria w Krakowie, która zajmowała się rynkiem kapitałowym. Wymyśliliśmy sobie w pewnym momencie, że chcemy stworzyć kancelarię, która będzie od początku do końca specjalistyczna. Nie chcieliśmy być kancelarią „od wszystkiego”. Od początku mieliśmy pomysł, że mój wspólnik zajmie się rynkiem kapitałowym, czyli wprowadzaniem spółek na giełdę, emisjami obligacji i wszystkim tym, co jest związane ze spółkami publicznymi, a ja zajmę się, tym co mnie najbardziej cieszy w prawie, czyli negocjowaniem umów inwestycyjnych (poszukiwaniem finansowania, rozwijaniem spółek od start-upów, aż po ich sprzedaż do inwestorów branżowych, czy finansowych, fuzjami i przejęciami spółek).

Kilka lat temu, dzięki rozwojowi naszych klientów, zaczęliśmy robić transakcje na rynkach międzynarodowych. Dało mi to kolejny impuls do tego, co robię z ogromną przyjemnością. Mając duże doświadczenie, możemy robić fuzje i przejęcia na całym świecie. Jesteśmy już po transakcjach w Indiach, Kanadzie, USA, prawie w całej Europie. Bardzo się cieszę, że jako niewielka, kilkunastoosobowa kancelaria, możemy robić wiele rzeczy również na skalę międzynarodową.

Jestem aktywna również poza kancelarią. Dziewięć lat temu napisała do mnie koleżanka, że chce założyć stowarzyszenie, bo chciałaby pomagać dzieciom z biednych rodzin. Opowiedziała mi pewną historię o dwójce dzieci. Spotkała je przez przypadek, kiedy w ponury, zimny dzień czekały same na przystanku autobusowym, by wrócić do domu w jednej z podkrakowskich miejscowości. Ich warunki mieszkaniowe były dramatyczne. Moja koleżanka dowiedziała się, że rodzin w podobnej sytuacji materialnej jest w tej i sąsiednich gminach wiele. Postanowiła stworzyć coś, co da tym dzieciom nadzieję. Żeby miały ciepły kąt, żeby ich pokoje były pomalowane, żeby stworzyć im warunki, które pozwolą im się uczyć, przygotowywać do szkoły, a przede wszystkim pozwolić myśleć, że życie może być lepsze.

Oczywiście, zdecydowałam, że pomogę jej to stowarzyszenie założyć. W miarę możliwości pomagamy pro bono w zakładaniu podobnych inicjatyw, czy w rozwiązywaniu problemów, z którymi borykają się różne organizacje na co dzień. Ale zazwyczaj nasz wkład kończy się na pomocy merytorycznej. Tutaj stało się inaczej. Koleżanka zabrała mnie do tych pierwszych podopiecznych. Pojechałam tam razem z moim 6-letnim wówczas synem. Wśród odwiedzanych dzieci była również 6-letnia dziewczynka. Po powrocie do domu, mój syn zniknął w pokoju, po kilkudziesięciu minutach wyszedł trzymając w ręce woreczek z postaciami z klocków LEGO. Chciał, bym je sprzedała i kupiła łóżko dziewczynce, która w tym domu spała na jednym starym łóżku razem z babcią, ponieważ rodziców nie stać było na zakup osobnego mebla dla niej. Tak mnie to wzruszyło, że postanowiłam zaangażować się bardziej w przedsięwzięcie koleżanki. I tak powstało Stowarzyszenie „Piękne Anioły”. Działamy w wielu miejscach w Polsce. Nie tylko remontujemy dzieciom pokoje, ale również sale w szpitalach, hospicjach, czy aresztach (sale widzeń dla dzieci i rodziców). Zaangażowaliśmy do pracy m.in. osoby z zakładów poprawczych i to sprawdziło się doskonale. Kilku chłopaków po opuszczeniu poprawczaka napisało do nas, że jeśli jest potrzeba, to dalej chcą nam pomagać.

Od jakiegoś czasu prowadzimy też dla dzieci programy coachingowe, mające przede wszystkim pokazać im, że nie są skazane na dziedziczoną biedę, że mogą się rozwijać i robić różne fantastyczne rzeczy w życiu.

Jakie największe wyzwania stoją teraz przed Panią?

Wiele się zmieniło przez pandemię. Do tej pory byłam ciągle w ruchu, w podróżach związanych z pracą zawodową. Nie ukrywam, że ubiegły rok to był dla mnie trudny czas. Trzeba było dostosować się do nowych warunków, również w sprawach prywatnych. Syn od małego pływał, dużo trenował. W marcu ubiegłego roku, kiedy zamknięto pływalnie, mój 14-latek czuł się jak zamknięty w klatce. Musieliśmy tak zorganizować życie, żeby powalczyć o trochę ruchu i pomimo zamknięcia jakoś normalnie funkcjonować. Jako remedium wymyśliłam sobie uprawianie sportu i przygotowuję się aktualnie do zawodów triathlonowych. Ostatnimi czasy mocno trenuję i to zapewnia mi balans. Czyli dom, sport i praca.

Jaka jest Pani definicja sukcesu?

Sukcesem jest dla mnie, jeśli jest mi dobrze w sytuacji, w której się aktualnie znajduję. Kiedy jestem szczęśliwa i mam satysfakcję z tego, co robię i kiedy cały czas chce mi się to robić.

Czy miałaby Pani jakieś porady dla osób, które dopiero wchodzą na rynek pracy?

Już w trakcie studiów trzeba wypróbować jak najwięcej potencjalnych miejsc do pracy. Mam na myśli na przykład staż w kancelarii, praktykę w sądzie, pracę w jakimś startupie. To pozwoli nam poznać, czy dana praca nas cieszy, czy to jest miejsce, w którym chcielibyśmy być. Na pewno odradzam zamykanie się tylko na naukę: teraz muszę się uczyć przez 5 lat, muszę mieć jak najwyższe stopnie, a potem się zastanowię, co z tym zrobię. Moim zdaniem, to „potem” po studiach, to już jest trochę za późno. Bardzo polecam też, oczywiście jak tylko będzie to możliwe, wyjazd zagraniczny. Taki pobyt przez rok czy pół na wymianie czy stypendium bardzo otwiera oczy i poszerza perspektywy. Ważne jest też startowanie w konkursach, akademiach organizowanych przez różne kancelarie.

Jak wyobraża Pani sobie współpracę uczelni z absolwentami?

Na pewno warto prowadzić szkolenia i mentoring dla studentów. Dzięki temu młodzi ludzie byliby jeszcze lepiej przygotowani do wejścia w profesjonalne, dorosłe życie. Takie zajęcia pomogłyby im zrozumieć rynek pracy i poznać różne możliwości rozwoju kariery.

Polecamy również
Zjazd Absolwentów UJ 14-15.09.2024. Spotkajmy się w Krakowie!

Zjazd Absolwentów UJ 14-15.09.2024. Spotkajmy się w Krakowie!

Ukończyłeś/aś kierunek związany z finansami? Plastic Omnium rekrutuje do International Finance Graduate Program!

Ukończyłeś/aś kierunek związany z finansami? Plastic Omnium rekrutuje do International Finance Graduate Program!

Webinar dedykowany absolwentom i absolwentkom UJ: `Communication skills. How they can help you succeed`

Webinar dedykowany absolwentom i absolwentkom UJ: `Communication skills. How they can help you succeed`

Otwarty nabór na staż naukowy w Joint Research Centre (Komisja Europejska)

Otwarty nabór na staż naukowy w Joint Research Centre (Komisja Europejska)