Skip to main content

Web Content Display Web Content Display

News

Breadcrumb Breadcrumb

Web Content Display Web Content Display

Link to LinkedIn

Web Content Display Web Content Display

Link to Facebook

Web Content Display Web Content Display

Historie Absolwentów: Dagmara Jasińska

Historie Absolwentów: Dagmara Jasińska

„Od początku szukałam tego, co obecnie nazywamy mentoringiem: wsparcia osób, które są liderami i ekspertami. I wiele takich osób znalazłam na UJ. Prestiż najstarszego uniwersytetu w Polsce jest ważny, ale zawsze najistotniejszy był kontakt z ludźmi, od których można było się dużo nauczyć.”

Imię i nazwisko: Dagmara Jasińska

Miejsce zamieszkania (miasto, kraj): Bruksela, Belgia

Stanowisko pracy: Konsul RP w Brukseli

Ukończony kierunek studiów (na UJ): Prawo


Funkcję konsul RP w Brukseli pełni Pani od 2021 roku. Zanim jednak rozpoczęła Pani pracę w dyplomacji, były studia prawnicze. Dlaczego właśnie prawo?

Od zawsze interesowałam się historią i relacjami społecznymi, a zasady prawa są najważniejszym i najbardziej naturalnym spoiwem scalającym te obszary. Zawsze też miałam w sobie duże pokłady idealizmu, a prawo to taka dziedzina, dzięki której wprowadzamy zasady, których przestrzegamy dla dobra naszej wspólnoty. Chciałam być częścią procesu tworzenia, wdrażania i korzystania z tych zasad. W mojej rodzinie nie było tradycji prawniczych, rodzice są inżynierami. Zawsze jednak powtarzali, że prawo to taki kierunek, który pozwala na szeroki wybór ścieżki zawodowej. Mogę to potwierdzić, opierając się nie tylko na własnym doświadczeniu, ale i doświadczeniu wielu moich znajomych ze studiów.

Wybrała Pani prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim.

Zadecydowała o tym przede wszystkim opinia, że jest to najlepszy w Polsce wydział prawa, który skupiał i wciąż skupia wspaniałą kadrę wykładowców. Od początku szukałam tego, co obecnie nazywamy mentoringiem: wsparcia osób, które są liderami i ekspertami. I wiele takich osób znalazłam na UJ. Prestiż najstarszego uniwersytetu w Polsce jest ważny, ale zawsze najistotniejszy był kontakt z ludźmi, od których można było się dużo nauczyć. Było ich naprawdę wielu. Dobra uczelnia, taka z tradycjami, jak UJ, przyciąga najlepszych ludzi. Również wyjątkowych studentów. Wielu moich kolegów z seminarium magisterskiego znalazło interesującą ścieżkę rozwoju i pracuje na bardzo ciekawych stanowiskach w Krakowie, Warszawie i na całym świecie. I to jest w sumie najważniejsze: móc pracować z najlepszymi i uczyć się od najlepszych. Jest jeszcze jedna kwestia: w liceum miałam nauczyciela historii, który był absolwentem UJ. Zawsze mi powtarzał: „Jeśli nie będziesz studiować historii, to przynajmniej studiuj to swoje prawo  na Uniwersytecie Jagiellońskim”.

Czy wybierając prawo miała Pani już sprecyzowaną ścieżkę kariery?

Nie, to dopiero przyszło z czasem. Na trzecim roku musieliśmy wybierać seminaria. Nie mogłam się zdecydować: prawo europejskie czy uniwersytecka Poradnia Praw Człowieka i prawo międzynarodowe. Poszłam na oba. Prawo europejskie było wówczas w Krakowie pewnego rodzaju nowością. Pamiętajmy, to był rok 1998, jeszcze nie byliśmy w Unii Europejskiej. Wtedy katedry prawa europejskiego dopiero się tworzyły, a nasza krakowska była naprawdę wyjątkowa.

Czy już wtedy pojawiła się myśl o pracy w służbie konsularnej, czy w ogóle w dyplomacji?

Zaczęłam myśleć o tym, żeby pracować w administracji publicznej. Na czwartym roku studiów mieliśmy praktyki. Obok praktyk w sądzie, prokuraturze i kancelarii adwokackiej wybrałam również - ponadprogramowo - praktykę w Urzędzie  Komitetu Integracji Europejskiej w Warszawie. Było to ciekawe doświadczenie, bo zobaczyłam odczarowany, niestereotypowy świat administracji publicznej, ludzi niewiele starszych ode mnie, którzy naprawdę ciężko pracowali, w bardzo specyficznej i specjalistycznej dziedzinie. Zaraz później miałam wyjechać na Erasmusa do Antwerpii. I wtedy pomyślałam, że jak tylko będzie okazja, otwarty nabór, to spróbuję powalczyć o pracę w tym Urzędzie.

Pani wybór pokazuje alternatywną ścieżkę rozwoju kariery prawniczej. Ale idąc na studia prawnicze, z pewnością brała Pani też pod uwagę, jak wiele innych młodych osób, aby zostać sędzią, adwokatem czy radcą prawnym.

Na początku chciałam być sędzią. I myślałam, że kiedyś zrobię aplikację. Ale pewne sytuacje w moim życiu - zostanie mamą, pierwszy wyjazd na placówkę zagraniczną - spowodowały, że nie zaczęłam wykonywać tego klasycznego zawodu prawniczego, trochę pewnie dlatego, że zawodowo robiłam inne ciekawe rzeczy, które mnie pochłonęły. Sporo moich kolegów po pewnym czasie wróciło do wykonywania zawodów klasycznych, zostali radcami prawnymi, sędziami, nawet po 10 latach doświadczenia w służbie cywilnej. Natomiast ja wyjechałam na kolejną placówkę.

Czy z okresu studiów zostało Pani w pamięci jakieś wyjątkowe zdarzenie? Być może wspomina Pani szczególnie jakieś osoby?

Oczywiście, zawsze wspominam przyjaciół, kolegów, a szczególnie dwie przyjaciółki, z którymi mogę nie widzieć się przez kilka lat, ale gdy wreszcie się spotykamy, to czujemy się, jakby czas stanął w miejscu. Z pewnością nigdy nie zapomnę wykładów z prawa karnego, procedury karnej i kryminalistyki - zajęcia te były dla mnie dużym przeżyciem „formatywnym”, pod względem samej wiedzy, ale również etycznym. No i ciekawe doświadczenie pracy w pierwszej w Polsce klinice prawa - uniwersyteckiej Poradni Praw Człowieka, prowadzonej przez nieżyjącą już prof. Halinę Nieć, wybitną pedagog.  Dzięki niej poznałam praktyczny wymiar współpracy UJ z Catholic University of America oraz ludzi, których potem spotkałam ponownie pracując na placówce w Waszyngtonie.

Kiedy i w jakich okolicznościach rozpoczęła się Pani praca w administracji?

Stało się to w 2000 roku. Podjęłam pracę najpierw w Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej, gdzie między innymi współpracowałam z kolegami z Ministerstwa Spraw Zagranicznych przy polskim tekście traktatu akcesyjnego. W 2003 roku zdałam egzamin na urzędnika służby cywilnej, a w MSZ, w Departamencie Prawno-Traktatowym potrzebni byli prawnicy do zajęcia się procesem dostosowania polskich umów międzynarodowych do unijnego acquis.  W 2006 roku, po dwóch latach pracy w MSZ, wyjechałam po raz pierwszy do Brukseli, gdzie rozpoczęłam pracę jako wicekonsul do spraw prawnych, a mój mąż, doktor nauk prawnych od lat zajmujący się sprawami unijnymi, w Stałym Przedstawicielstwie RP przy UE.

W 2010 roku przerwała pani na 3 lata pracę konsularną…

Nie do końca. Zbliżała się pierwsza polska prezydencja w Radzie Unii Europejskiej i zaczęłam pracować w Komisji Europejskiej jako ekspert narodowy. Była to  praca związana ściśle z dziedziną konsularną. Wraz z kolegami z Komisji Europejskiej oraz z tworzącej się Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych pracowaliśmy nad tekstem dyrektywy o ochronie konsularnej obywateli Unii Europejskiej w państwach trzecich. Zawodowo był to niezwykle ciekawy czas w moim życiu, praca w środowisku wielonarodowym, w języku angielskim i francuskim i działanie jako łącznik z zespołem polskiej prezydencji w MSZ.

W Dyrekcji Komisji Europejskiej ds. Sprawiedliwości pracowała Pani trzy i pół roku. Później wróciła Pani na rok do Polski, by wyjechać na placówkę do Waszyngtonu.

Tak. Sześć lat intensywnej pracy w Ambasadzie RP w Stanach Zjednoczonych, obserwowanie z bliska amerykańskiego checks and balances, poznawanie tamtejszej codzienności, również poza waszyngtońską „bańką” - to był niezwykły czas. Odeszłam trochę od prawa na rzecz klasycznej dyplomacji - pracowałam jako radca do spraw dyplomacji publicznej, co w dużym skrócie polegało na wykreowaniu i wdrożeniu bardzo różnorodnych projektów związanych z promocją Polski i Polaków w Stanach Zjednoczonych. Projektów tych w czasie mojego pobytu na placówce w Waszyngtonie zrealizowałam razem z kolegami ponad sto. Aby pokazać ich zróżnicowanie, mogę wspomnieć o przygotowaniu: autorskiej wystawy – wspólnie z amerykańskim Departamentem Stanu - o polskich dyplomatach ratujących Żydów w czasie Zagłady, pokazów współczesnego polskiego kina w najstarszym w Dystrykcie Kolumbii kinie Avalon, organizacji – wraz z koszykarzem Marcinem Gortatem - Polish Heritage Night w NBA, czy zainicjowaniu biegu Kościuszko Freedom Run w Parku Narodowym C&O Canal wzdłuż Potomaku, wydarzenia, które w 2022 roku doczekało się już szóstej edycji.

A to tylko wybrane projekty. Pobyt w USA, poznanie Amerykanów z bardzo różnych środowisk, tak często stereotypowo postrzeganych w Europie, bardzo zmienił moje podejście do wielu spraw, jeszcze mocniej uwrażliwił na znaczenie solidnej pracy dla dobra swojej community. A z drugiej strony na to, że dzielenie się wiedzą, praca wspólna z zespołem ludzi, których potrafimy docenić i którym ufamy przynosi zdecydowanie lepsze rezultaty niż tkwienie w konkurencyjnym „wyścigu szczurów”.

Po sześciu latach w Stanach, w sierpniu 2021 r. wróciłam do Belgii i do pracy konsularnej, z czego bardzo się cieszę. Sprawia mi ona  ogromną satysfakcję, a w Belgii jest dla kogo pracować! Liczbę Polaków i osób polskiego pochodzenia szacujemy na 120 tysięcy, a stałych polskich rezydentów – czyli Polaków, którzy przyjechali do Belgii pracować czy studiować korzystając ze swobody przepływu osób - jest ponad 70 tysięcy. Istotną, kilkutysięczną grupę stanowią też polscy urzędnicy (i ich rodziny) w instytucjach europejskich i NATO oraz polscy dyplomaci – w Brukseli mamy aż cztery placówki: ambasadę bilateralną, Instytut Polski, Stałe Przedstawicielstwo RP przy NATO oraz Stałe Przedstawicielstwo RP przy UE. Dla tych ludzi prowadzimy urząd, który zapewnia wiele czynności administracyjnych: wyrabianie paszportów, potwierdzanie profili zaufanych, transkrypcję belgijskich aktów małżeństwa lub urodzenia dzieci, wydawanie legitymacji szkolnych i wiele, wiele innych.

Realizuję się tutaj, bo po pierwsze jest to nadal praca w dużym stopniu związana ze stosowaniem prawa, a z drugiej strony - bardzo kreatywna, wymagająca wielu innych umiejętności: reprezentacyjnych, negocjacyjnych, komunikacyjnych czy organizacyjnych. Moją rolą okazało się również zbudowanie zespołu, z którym pracuję i który  w tej chwili liczy  dziewięć osób. To świetni ludzie, na których zawsze mogę polegać.

Jak wygląda codzienna praca konsula i placówki konsularnej? Jakie są zadania Pani i zespołu?

Tych zadań jest wiele, począwszy od typowych czynności administracyjnych, o których wspomniałam wcześniej, po pomoc obywatelom polskim w sytuacjach kryzysowych, jak na przykład konflikt z pracodawcą czy wypadek. Niestety, bywają również i sytuacje tragiczne, jak kwestie związane ze śmiercią obywatela naszego kraju. Wyjątkowym zadaniem, zastrzeżonym konwencją konsularną z Belgią do kompetencji konsula RP, jest udzielanie ślubów obywatelom polskim. W naszej ambasadzie corocznie zawiera związki małżeńskie 20-30 polskich par. Obecnie – na czym bardzo mi zależało - odbywają się w pięknym, historycznym, ponad stuletnim budynku Ambasady RP przy Avenue des Gaulois. Prowadzimy też wiele innych działań wynikających ze współdziałania z polską diasporą, zwłaszcza z najmłodszym pokoleniem: organizujemy spotkania z polskimi pisarzami, jak na przykład ostatnio z Pawłem Beręsewiczem, czy współpracujemy z polskimi i polonijnymi szkołami, których w Belgii jest aż czternaście. Warto w tym momencie zaznaczyć różnicę między pracą dyplomatyczną a konsularną, choć w praktyce obie te funkcje się często łączą. W tym pierwszym przypadku odbiorcą działań są przedstawiciele instytucji reprezentujących państwo przyjmujące - tutaj działają wydziały polityczno-ekonomiczne placówek, a w pracy konsularnej podmiotem są polscy obywatele w danym okręgu konsularnym - i tutaj działają wydziały konsularne.

Praca konsula to zapewne również praca w terenie.

Tak, nie ukrywam, że często pracujemy w weekendy, dni wolne, prowadzimy działania poza standardowymi godzinami pracy, bo pełnimy całodobowe dyżury konsularne.

Praca w terenie może być związana m.in. z pomocą w sytuacjach kryzysowych, ale na co dzień, niemal w każdy weekend maja oraz od września do listopada, wiąże się też z udziałem w oficjalnych uroczystościach, wydarzeniach polonijnych, wizytach w polskich szkołach. Warto wspomnieć o szczególnym wątku relacji polsko – belgijskich: żywej pamięci Belgów o bohaterskich żołnierzach Pierwszej Dywizji generała Stanisława Maczka, którzy wyzwolili Belgię w latach 1944-45 i corocznych, jesiennych, wzruszających uroczystościach rocznicowych, organizowanych przez lokalne władze miast i miasteczek Flandrii.

Czy Wydział Konsularny i Polonii  w Brukseli organizuje jakieś doroczne wydarzenia?

Corocznie realizujemy, we współpracy z bardzo aktywną, młodą polską diasporą, kilkadziesiąt projektów polonijnych. Nowym projektem, który zapoczątkowaliśmy w maju 2022 roku, jest Dzień Polski w Brukseli – największy w tej części Europy polski piknik rodzinny zarówno dla Polaków w Belgii jak i dla ich belgijskich i międzynarodowych przyjaciół. W czasie pierwszej edycji odwiedziło nas kilka tysięcy osób. Wszędzie, gdzie za granicą żyją Polacy, wzorem działań w Wielkiej Brytanii, polskie placówki dyplomatyczne urządzają w maju Dni Polskiego Dziedzictwa (Polish Heritage Days). Naszym celem w Belgii było danie pola do popisu organizacjom polonijnym i polskim szkołom. Trzeba przyznać, że wykonały to zadanie fantastycznie. W najpopularniejszym parku w Brukseli – Cinquantenaire - gdzie w weekend spędzają czas setki brukselczyków, przygotowaliśmy koncerty oraz stoiska i zabawy interaktywne dla rodzin. Cała impreza była też swojego rodzaju podziękowaniem dla naszej Polonii, która włączyła się bardzo aktywnie w pomoc Ukrainie i Polsce przyjmującej uchodźców ukraińskich. Teraz wyzwaniem dla mnie i naszego zespołu jest to, żeby z tego pionierskiego projektu zrobić wydarzenie  jeszcze ciekawsze. Tak, abyśmy dzięki niemu mogli opowiedzieć o Polsce jeszcze  więcej. W roku 2023 Dzień Polski w Brukseli odbędzie się w nawiązaniu do Roku Kopernikańskiego, planujemy też zaprosić zespoły Cracovia Danza i Kwiat Jabłoni. Przy tego typu przedsięwzięciach jesteśmy  motorem i pomysłodawcą, a także łączymy siły z Instytutem Polskim w Brukseli, który nas bardzo wspiera. Współpracujemy również z kolegami z przedstawicielstwa Polski przy NATO, przedstawicielstwami polskich regionów w Brukseli, a przede wszystkim z bardzo aktywną i kreatywną Polonią. Są to ludzie odnoszący sukcesy zawodowe w Belgii, pracowici, zaangażowani społecznie, nowocześni, dbający o wspólnotę, w której mieszkają, którym bardzo na sercu leży dobro ojczyzny i którzy chcą ją prezentować belgijskim sąsiadom najlepiej jak potrafią. Zatem stereotypy na temat Polonii warto włożyć między bajki.

Współpracują Państwo z konsulami z sąsiednich krajów?

Oczywiście. Obsługujemy całą Belgię, ale są również wspólne projekty z kolegami konsulami z  Holandii i Luksemburga - na przykład dyktando polonijne, w którym bierze udział ponad 1000 dzieci ze szkół z krajów Beneluksu. Mamy też bardzo potrzebne spotkania regionalne, organizowane przez Departament Konsularny MSZ, dotyczące, na przykład, spraw wizowych czy tematów związanych z opieką nad małoletnimi. Ta ostatnia kwestia jest szczególnie ważna, trzeba systematycznie śledzić zmieniające się regulacje w tym zakresie w poszczególnych krajach unijnych. Na co dzień kontaktujemy się również z innymi konsulatami polskimi na całym świecie, wymieniamy uwagi, omawiamy konkretne sprawy, które prowadzimy wspólnie. W Belgii stale współpracujemy z konsulami innych państw Unii Europejskiej, a ja podjęłam też roboczą współpracę z konsulami USA w Brukseli.

Jak obecnie mieszka się i pracuje w Belgii?

Belgia jest bardzo ciekawym krajem - niedużym, ale zróżnicowanym kulturowo i językowo, z wyjątkową architekturą, żywą sceną muzyczną i komiksową, wręcz stworzonym do rekreacji i sportu. Z racji zamieszkiwania tam dużej grupy Polaków wiele spraw można załatwić po polsku. Są polskie piekarnie i ciastkarnie, można iść do polskiego fryzjera albo skorzystać z usług polskich firm księgowych – profesjonalnych i często konkurencyjnych cenowo.

Na pewno wyzwaniem w samej Brukseli są korki i częste blokady różnych ulic czy całych rejonów miasta, zwłaszcza tych w pobliżu instytucji unijnych i rządowych. My jesteśmy do tego przyzwyczajeni, wiemy też z góry, co i gdzie ewentualnie może się dziać, więc nasze działania planujemy tak, żeby uniknąć jakiegoś nieprzewidzianego zdarzenia.

Tak naprawdę Bruksela nie jest bardzo dużym miastem, obszarowo porównywalnym do Krakowa, choć  Kraków ma większą liczbę mieszkańców. Bruksela jest bardzo zielona, dobrze się tutaj mieszka, jest sporo parków. Daje to duży komfort życia codziennego, chociaż to drogie miasto.

Belgowie żyją wolniej niż my w Polsce. Starają się zachować pewien stały, uregulowany tryb życia. Na przykład: w środy po południu dzieci mają zajęcia pozaszkolne, w piątki chodzi się z przyjaciółmi na kolacje, soboty to czas na zakupy i sport, a niedziela jest dniem dla rodziny.

Powróćmy jeszcze do tematu specyfiki pracy konsula, zwłaszcza w kontekście wyboru takiej drogi przez młodych ludzi, którzy dopiero wchodzą na rynek pracy. Jakie trzeba mieć predyspozycje, żeby pracować w służbie konsularnej?

Z pewnością łatwiej odnaleźć siebie w takiej służbie będzie osobie otwartej, dojrzałej emocjonalnie  i umiejącej łączyć pracę z życiem osobistym. Ta ostatnia kwestia jest niezwykle ważna. Dla mnie w ogóle sukcesem w życiu jest umiejętność znalezienia złotego środka między pracą a życiem prywatnym. To jest bardzo trudne w pracy dyplomatycznej, wiedzą o tym najlepiej nasze rodziny. Ponadto ważne jest, aby mieć w sobie ciekawość, potrzebę rozwoju, chęć ciągłego uczenia się nowych rzeczy i zachować świeże spojrzenie. Bardzo ważna jest umiejętność pracy w zespole. W naszej wymagającej pracy konsularnej, przy wielu realizowanych czynnościach, nie dalibyśmy rady, gdyby nie świadomość tego, że możemy liczyć na wsparcie ze strony Ambasadora RP, a w każdej trudnej sytuacji pomogą koleżanki i koledzy z Wydziału czy zespół Departamentu Konsularnego. No i, oczywiście, znajomość języków. To jest niezwykle istotne, by potrafić porozumiewać się w języku kraju, do którego się udajemy. Dlatego będąc w Belgii, znając język francuski i powszechny tu angielski, z satysfakcją uczę się również języka niderlandzkiego.

Co powinien zrobić młody człowiek, który kończy studia i chciałby pracować w służbie konsularnej?

Najbardziej naturalną drogą jest dostanie się do Akademii Dyplomatycznej i odbycie rocznej aplikacji dyplomatyczno-konsularnej. Akademia – centrum edukacyjne i szkoleniowe MSZ - podlega szefowi Służby Zagranicznej.  Funkcję tę piastuje minister Arkady Rzegocki, notabene profesor związany z UJ, który poprzednio był ambasadorem RP w Londynie. Corocznie, zazwyczaj jesienią, Akademia organizuje nabór w drodze konkursu. Aby dowiedzieć się więcej na temat tego procesu, proponuję śledzić ogólne profile MSZ w mediach społecznościowych, a zwłaszcza odrębne profile Akademii - na LinkedIn, Facebooku i Twitterze. Ponadto, od czasu do czasu pojawiają się otwarte konkursy na specjalistów od finansów czy działań medialnych (to też może być skuteczna metoda na wyjazd na placówkę), w mniejszych placówkach funkcje konsularne muszą być pełnione również przez osoby wykonujące inne obowiązki.

Jakie inne kierunki studiów, poza prawem, pozwalają na rozpoczęcie kariery w służbie konsularnej?

Najczęściej wśród konsulów spotykam osoby po studiach prawniczych, ekonomicznych czy po stosunkach międzynarodowych. Ale wielu jest wśród nich filologów, zwłaszcza znających języki rzadkie – takie osoby są bardzo cenne i często znajdują zatrudnienie właśnie w placówkach ulokowanych w krajach, w których dany język jest używany. Jednak aby dostać się do Akademii Dyplomatycznej, nie ma wymogu ukończenia akurat tych kierunków, wystarczy być absolwentem studiów magisterskich.

A jeśli chodzi o pracę konsula – jakie są jej największe zalety, a jakie wady?

Zdecydowanie więcej jest zalet. Często pracuję z ludźmi znajdującymi się w trudnym położeniu, co – tak jak przy wykonywaniu zawodu lekarza, adwokata, czy policjanta - może być powodem stresu wynikającego z empatii. Trzeba mieć dość szczegółową, praktyczną wiedzę o wszystkich potencjalnych procedurach, które może wykonywać konsul (od nadania numeru pesel do wystawienia Karty Polaka), swobodnie poruszać się w kilku systemach informatycznych. Prawo się szybko zmienia, a konsulowie cały czas je stosują. Musimy być na bieżąco. Na przykład w listopadzie 2022 roku dokonała się rewolucja w systemie paszportowym. Po wdrożeniu zmian nowej ustawy o dokumentach paszportowych musieliśmy zacząć działać w całkiem nowych realiach. Do tego trzeba sobie biegle radzić w załatwieniu spraw w języku obcym, w okolicznościach działania w innym systemie prawnym czy kulturowym.

Do wyzwań na pewno można zaliczyć nienormowany czas pracy, sprawowanie dyżurów konsularnych, co ma wpływ na życie rodzinne. Poza tym, oczywiście, konieczność zmiany, co pewien czas, miejsca zamieszkania. Ale jeśli komuś to nie przeszkadza, czy wręcz widzi w takim życiu zaletę, to ta praca daje ogromną satysfakcję. Jest konkretna osoba, której się pomogło i od razu widać rezultaty. Mieszkałam w kilku krajach, w różnych społeczeństwach. To jest bardzo pouczające doświadczenie. Jak kiedyś opowiadałam młodszym kolegom – to tak, jakby się miało kilka żyć. Spotykamy różnych ludzi: od bezdomnych po przedstawicieli dawnej polskiej szlachty, od osób podejrzanych o popełnienie przestępstw po wybitnych pisarzy lub sportowców. Wiele można się przy okazji takich spotkań nauczyć.

Jak długo konsul przebywa na jednej placówce?

Zazwyczaj wyjeżdżamy na cztery lata, czasami zdarzają się przedłużenia o rok czy o dwa, związane z potrzebą Służby Zagranicznej

A jaka jest możliwość współpracy uczelni z absolwentami? Jak Pani widzi taką aktywność?

Uniwersytet Jagielloński stale pozostaje w mojej pamięci. Kiedy przeczytałam na LinkedIn o tym, że zaprasza do współpracy absolwentów – mentorów, bardzo się tym zainteresowałam. Myślę, że to doskonały pomysł. Studenci mają możliwość spotkania się z osobami, które dysponują doświadczeniem w danej branży, dziedzinie. Mogą uzyskać od nich cenną wiedzę i spojrzeć na rynek pracy oczami praktyków, ekspertów. Otrzymają wiele cennych rad, wskazówek. Myślę, że jest tu też spora korzyść dla mentora, bo pozwala mu wyjść na chwilę poza ramy codziennej pracy, spojrzeć na to, gdzie jest w życiu zawodowym, oczami młodszych, być może przyszłych kolegów w pracy. Niezwykle istotną sprawą jest też networking. Dla młodych osób kontakt ze starszymi kolegami i koleżankami to okazja do zdobycia niezwykle cennych doświadczeń. Myślę, że taka sieć powinna być też tworzona na linii absolwent – absolwent i tu widzę duże możliwości rozwinięcia działań dla Uniwersytetu. Taki networking absolwentów, bardziej sformalizowany, byłby na pewno skuteczny.

Dziękuję za rozmowę.

Recommended
Historie Absolwentów: Damian Szot

Historie Absolwentów: Damian Szot

Anniversary Jagiellonian University Alumni Meeting 14-15.09.2024. Let's meet in Cracow!

Anniversary Jagiellonian University Alumni Meeting 14-15.09.2024. Let's meet in Cracow!

Historie absolwentów: Roman Husarski

Historie absolwentów: Roman Husarski

Historie absolwentów: Krzysztof Ptak

Historie absolwentów: Krzysztof Ptak